Lato zbliża się wielkimi krokami - podobnie jak Święta Bożego Narodzenia
- lunch pod choinką doskonale łączy letnie klimaty ze Świętami.
Dzień coraz dłuższy (mrok zapada 21.30), a temp. w dzień 20-22 stopni.
W Victorii rozpoczęła się już trzymiesięczna przerwa wakacyjna.
Welingtonianie lubią wygrzewać się na trawie w pierwsze letnie dni
po długiej deszczowej i dżdżystej zimie od czerwca do sierpnia.
Dla nas to dobra okazja zajrzeć do winnic w okolicach Martinborough.
Martinborough (poniżej 8 i 9) jest położone na 65 km na wschód od Wellington
(za pasmem gór Rimutaka) w regionie Wairapa
- na charakterystycznym płaskowyżu z jeziorem o tej samej nazwie.
Martinborough jest bardzo małym miastem (jak większość w NZ)
- tylko 1300 stałych mieszkańców,
ale wiktoriańskie wpływy są tutaj bardzo widoczne.
W centralnym miejscu jest mały park, a w nim obelisk dla upamiętnienia
kawalerzystów z Martinborough i okolic poległych w ...
... kolejny przykład udziału małej Nowej Zelandii w globalnej polityce Korony Brytyjskiej.
Wszędzie ładne i schludne domki w kolonialnym stylu - ten np. jest na sprzedaż.
Nie ma wystawionej ceny, ale agent udostępnia w każdą niedzielę w godz. 12.00-12.30.
Jednak to co najciekawsze w Martinborough to otaczające miasto winnice.
O tym, że duże nasłonecznienie i łagodny klimat sprzyja uprawie winnej latorośli
świadczą cytrusy w przydomowych ogródkach.
Jako, że jest koniec wiosny to krzaki nie tak dawno pokryły się młodymi liśćmi.
A tak wyglądają winnice z lotu ptaka.
Mimo wszystko, winnice są bardzo zadbane z dodatkowymi atrakcjami dla turystów
- o czym zaraz opowiem.
Winnice Martinborough słynną głównie z uprawy Pinot Noir o
liściach mniejszych
niż cabernet sauvignon, ale większych niż syrah.
Grona
małe, zwarte, stożkowo-cylindryczne, podobne nieco do szyszek
- stąd etymologia nazwy pinot - szyszkowaty kształt gron.
My z Marcinem odwiedzaliśmy pieszo po winnicach.
Większość turytów wybiera samochody, a niektórzy wypożyczają rowery lub bryczki.
W wielu winnicach odbywają się degustacje na życzenie.
Oto nasza selekcja (od lewej):
Sparkling Riesling - 29 NZD/butelka
Pinot Rose - 29 NZD/butelka
Pinot Noir
rocznik 2011 - 39 NZD/butelka
Pinot Noir
rocznik 2010 - 64 NZD/butelka
Mad Rooster (lokalna mieszanka) - 34 NZD/butelka
Jeśli chodzi o smak o Pinot Noir to hmm smak ciężki i powłóczysty ...
Starzejące
się wino nabiera aromatów korzennych
- wanilia, kokos, dym, dąb, cedr, skóra,
trufle, cygara
- w zależności od beczek użytych do starzenia wina
i w tym przypadku dla mnie było za dużo dymu i cygara - a ja nie palę ;)
Mimo wszystko - jako koneserzy wina znad Wisły - powoli sączyliśmy każdy z kieliszków
- ale gdyby tak rozlewali zimne piwo i to do tego Guinness z małą pianką
- hmmm ;)
Okolica była sielska-czarodziejska z dużym nasłonecznieniem i leniwą atmosferą.
Mnie przypominała pejzaże Jacka Malczewskiego
- może też dlatego, że to była już nasza kolejna degustacja ;)
Jak widać właściciele winnic umieją zadbać o odpowiedni entourage,
że tak powiem z francuska ;)
A to degustacja w kolejnej winnicy z kubełkiem do spluwania
jakby Szanownemu Panu/Pani smak szczepu wina nie podchodził.
(czy widział ktoś z Szanownych Gości na blogu, aby tak wypluć piwo - zgroza !!!)
Owoce Pinot Noir są wrażliwe na szarą pleśń,
a liście podatne na mączniaka i wirusa wachlarzowatości
winorośli.
Pinot Noir preferuje gleby wapienne, nie lubi zbyt wysokich temperatur w
uprawie.
Powoduje to, że szczep ma opinię szczepu trudnego i kapryśnego,
zarówno w uprawie, jak i winifikacji.
Tyle mądrzenia się - a teraz jedziemy z kolejną rundą
- to już chyba szósta czy siódma winnica - nie pamiętam dobrze ;)
Ponieważ szczep jest kapryśny trzeb na niego chuchać i dmuchać
oraz okrywać siateczką drobne liście.
Cóż szczep pochodzi z Francji - to dużo tłumaczy
- pewnie ma jeszcze o sobie bardzo wysokie mniemanie ;)
Tutaj sobie grzecznie leżakuje i nabiera tego dymu i cygara - bo w młodym Pinot Noir
można wyczuć najczęściej nuty czerwonych owoców,
tj. wiśnia,
truskawka, malina, czerwona porzeczka.
Właściciele winnic wykorzystują naturalne drzewopłoty do ochrony winnic.
A mnie już z tego wszystkiego na koniec najbardziej zachwycił jaśmin
- po prostu kaskady jaśminu o słodkim, odurzającym i zniewalającym zapachu.
i tak zniewoleni, odurzeni a przede wszytskim upojeni
wróciliśmy z sobotniej wycieczki do Wellington
kiwi-pociągiem
a już w Wellington po tej winnej przygodzie proszę zgadnąć
co sobie zafundowaliśmy w pierwszym pubie ??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz