Strony

poniedziałek, 15 października 2012

Zanim zacznę kolejny post muszę przyznać, że jest coś niezwykłego funkcjonować
w dwóch strefach czasowych tj. nowozelandzkiej i polskiej. 
Przykładowo, kiedy kończy się u nas weekend i czas zacząć nowy tydzień 
- to w Warszawie niedziela rano. 
Więc jak ktoś do nas zadzwoni w niedzielę wieczorem np o 20 h czasu warszawskiego
to na 80 proc. obudzi ;) bo u nas 7 h rano w poniedziałek. 
Nie wspominam o USA - to strasznie "opóźniony" w czasie kraj !! 
Nasza nowozelandzka 7 h rano to niedzielny obiad w Nowym Yorku 14 h 
nie wspominając o Los Angeles ...... 
(nie muszę mówić ile uśmiechów wywołuje polskie radio on-line
- "poranny program" "czas wstawać" - słuchany około 19-20 h)

aha oglądanie live meczu FC Barcelony z Realem Madryt w poniedziałek do śniadania 
- bezcenne przeżycie ;)

A więc na początek motto z ławki dla upamiętnienia nieznanej Ness
"W końcu, to co się liczy to nie lata w życiu,
ale życie w latach"



(jak ktoś ma pomysł na bardziej poetyckie tłumaczenie - zapraszam ;)

Tak więc w niedzielę był dzień bez komputera (w sumie laptopa) i wycieczka na Mount Victoria górujący nad Wellington - prawie 200 nad poziomem morze - dosłownie bo morze tuż poniżej 

Góra jest bardzo "oswojona" - początek drogi to spacer po mieście - tyle że ulice dosyć strome, ale już powoli się do tego przyzwyczaiłem...



na marginesie - na zdjęciu powyżej to i tak auta luźno zaparkowane

 - jak jest zderzak w zderzak to wyjechać nie jest łatwo ...
Zimy tu są bezśnieżne - w lipcu i sierpniu średnia ok. 6-8 st. C 
- ale jak spadnie śnieg to już chaos na takim nachyleniu ..

Czas na zdjęcia ze szczytu - widoki na miasto



Ten duży, niski budynek w porcie (poniżej, po prawej) to  TE PAPA TONGAREWA  
 http://www.tepapa.govt.nz/pages/default.aspx

A żuraw "na wodzie" buduje luksusowy apartamentowiec 
- plotki mówią, że największy apartament kupi Russell Crowe 
- który nota bene pochodzi z Wellington ;)

jedziemy dalej w prawo aparatem - widok na zatokę (poniżej)
Jak widać ruch duży - prom do Picton na Wyspę Południową i samolot z Sydney 
(taki sam jak przyleciałem tj. linii Quantas) 

pytanie dlaczego leci tak nisko ?



Oczywiście - zaraz lotnisko (za mną), aby je wybudować w latach 50. zniwelowano niewielką górę



Mam kaptur na głowie, bo mi go "założył" wiatr. Wellington jest najbardziej wietrzną stolicą
na świecie - wiatr który hula po Pacyfiku jest tu "wciśnięty" w cieśninę Cooka
(za mną hen na horyzoncie) pomiędzy Wyspą Północną a Południową


a oto skala wiatrowa ;)



Wiatr wzmaga odczucie zimna - a centralnego ogrzewania w domkach brak ;)
Prędkość wiatru w węzłach (ściąga powyżej), a temp. w stopniach C



Co ciekawe - w Wellington nie ma bloków mieszkalnych (przynajmniej ja nie widziałem). 
Wszędzie na stokach są "rozsiane" domki - i to z piękną panoramą i garażem na dachach...



a oto taka architektoniczna "perełka"z windą up do samochodu ...



i widokiem na Wellington ...



... a na koniec ławeczka na szczycie skąd zaczerpnąłem cytat do dzisiejszego posta:



DOBRANOC





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz