Strony

piątek, 30 listopada 2012

Lato zbliża się wielkimi krokami - podobnie jak Święta Bożego Narodzenia 
- lunch pod choinką doskonale łączy letnie klimaty ze Świętami.
Dzień coraz dłuższy (mrok zapada 21.30), a temp. w dzień 20-22 stopni.
W Victorii rozpoczęła się już trzymiesięczna przerwa wakacyjna. 


Welingtonianie lubią wygrzewać się na trawie w pierwsze letnie dni
po długiej deszczowej i dżdżystej zimie od czerwca do sierpnia. 


Dla nas to dobra okazja zajrzeć do winnic w okolicach Martinborough.


Martinborough (poniżej 8 i 9) jest położone na 65 km na wschód od Wellington 
(za pasmem gór Rimutaka) w regionie Wairapa 
- na charakterystycznym płaskowyżu z jeziorem o tej samej nazwie.


Martinborough jest bardzo małym miastem (jak większość w NZ) 
- tylko 1300 stałych mieszkańców,
ale wiktoriańskie wpływy są tutaj bardzo widoczne.


W centralnym miejscu jest mały park, a w nim obelisk dla upamiętnienia
kawalerzystów z Martinborough i okolic poległych w ...



... kolejny przykład udziału małej Nowej Zelandii w globalnej polityce Korony Brytyjskiej.


Wszędzie ładne i schludne domki w kolonialnym stylu - ten np. jest na sprzedaż. 
Nie ma wystawionej ceny, ale agent udostępnia w każdą niedzielę w godz. 12.00-12.30. 


Jednak to co najciekawsze w Martinborough to otaczające miasto winnice.


O tym, że duże nasłonecznienie i łagodny klimat sprzyja uprawie winnej latorośli 
świadczą cytrusy w przydomowych ogródkach.



Jako, że jest koniec wiosny to krzaki nie tak dawno pokryły się młodymi liśćmi.


A tak wyglądają winnice z lotu ptaka.


Mimo wszystko, winnice są bardzo zadbane z dodatkowymi atrakcjami dla turystów 
- o czym zaraz opowiem.


Winnice Martinborough słynną głównie z uprawy Pinot Noir o liściach mniejszych 
niż cabernet sauvignon, ale większych niż syrah. 
Grona małe, zwarte, stożkowo-cylindryczne, podobne nieco do szyszek 
- stąd etymologia nazwy pinot - szyszkowaty kształt gron.


My z Marcinem odwiedzaliśmy pieszo po winnicach.
Większość turytów wybiera samochody, a niektórzy wypożyczają rowery lub bryczki.


W wielu winnicach odbywają się degustacje na życzenie.
Oto nasza selekcja (od lewej):

Sparkling Riesling - 29 NZD/butelka
Pinot Rose - 29 NZD/butelka
Pinot Noir rocznik 2011 - 39 NZD/butelka
Pinot Noir rocznik 2010 - 64 NZD/butelka
Mad Rooster (lokalna mieszanka) - 34 NZD/butelka



Jeśli chodzi o smak o Pinot Noir to hmm smak ciężki i powłóczysty ...

Starzejące się wino nabiera aromatów korzennych 
- wanilia, kokos, dym, dąb, cedr, skóra, trufle, cygara 
- w zależności od beczek użytych do starzenia wina
i w tym przypadku dla mnie było za dużo dymu i cygara - a ja nie palę ;)
Mimo wszystko - jako koneserzy wina znad Wisły - powoli sączyliśmy każdy z kieliszków
- ale gdyby tak rozlewali zimne piwo i to do tego Guinness z małą pianką 
- hmmm  ;)



Okolica była sielska-czarodziejska z dużym nasłonecznieniem i leniwą atmosferą.
Mnie przypominała pejzaże Jacka Malczewskiego 
- może też dlatego, że to była już nasza kolejna degustacja ;)


Jak widać właściciele winnic umieją zadbać o odpowiedni entourage, 
że tak powiem z francuska ;)


A to degustacja w kolejnej winnicy z kubełkiem do spluwania 
jakby Szanownemu Panu/Pani smak szczepu wina nie podchodził.

(czy widział ktoś z Szanownych Gości na blogu, aby tak wypluć piwo - zgroza !!!)


Owoce Pinot Noir są wrażliwe na szarą pleśń, 
a liście podatne na mączniaka i wirusa wachlarzowatości winorośli. 

Pinot Noir preferuje gleby wapienne, nie lubi zbyt wysokich temperatur w uprawie. 
Powoduje to, że szczep ma opinię szczepu trudnego i kapryśnego, 
zarówno w uprawie, jak i winifikacji.


Tyle mądrzenia się - a teraz jedziemy z kolejną rundą 
- to już chyba szósta czy siódma winnica - nie pamiętam dobrze ;)


Ponieważ szczep jest kapryśny trzeb na niego chuchać i dmuchać 
oraz okrywać siateczką drobne liście. 

Cóż szczep pochodzi z Francji - to dużo tłumaczy 
- pewnie ma jeszcze o sobie bardzo wysokie mniemanie ;)


Tutaj sobie grzecznie leżakuje i nabiera tego dymu i cygara - bo w młodym  Pinot Noir 
można wyczuć najczęściej nuty czerwonych owoców,
 tj. wiśnia, truskawka, malina, czerwona porzeczka.


Właściciele winnic wykorzystują naturalne drzewopłoty do ochrony winnic.


A mnie już z tego wszystkiego na koniec najbardziej zachwycił jaśmin 
- po prostu kaskady jaśminu o słodkim, odurzającym i zniewalającym zapachu.



i tak zniewoleni, odurzeni a przede wszytskim upojeni 
wróciliśmy z sobotniej wycieczki do Wellington
kiwi-pociągiem 


a już w Wellington po tej winnej przygodzie proszę zgadnąć 
co sobie zafundowaliśmy w pierwszym pubie ??



środa, 28 listopada 2012

Hobbitowy film o zasadach bezpieczeństwa w samolotach Air New Zealand - tym razem ogląda się z pełną uwagą ;)

Znów przez moment Wellington znalazł swoje miejsce w międzynarodowych mediach 
- okazją była światowa premiera Hobbita.
Z myślą o czytelnikach bloga wybrałem się tam z moim telefonem ;)


Generalnie można zauważyć, że Nowozelandczycy są bardzo dumni 
z sagi o hobbitach, orkach, efach i Śródziemiu. 
Na ulicach miast już od kilku tygodni powiewają okolicznościowe flagi, 
a w witrynach sklepowych - plakaty etc. 

Oczywiście w każdej księgarni całe stoiska z książką Tolkiena po 17 NZD 
- ktoś zainteresowany ?


Niektóre budynki zmieniły elewację ;)
Na plakacie można rozpoznać charakterystyczny budynek URM w kształcie ula.



Przypominam, że Wellington nieoficjalnie zmienił nazwę "Middle of the Middle-Earth"


 A Golum wywoduje niestrawność wśród gości restauracji na lotnisku 


Nowozelandzkie linie lotnicze przygotowały niezwykle pomysłowy film o zasadach bezpieczeństwa w samolocie z udziałem aktorów z Hobbita, 
a przez całą podróż do Aucland odpowiadaliśmy z Marcinem na pytania quizowe o filmie wyświetlane na monitorach np. w którym roku sir Peter Jackson otrzymał tytuł szlachecki od Elżbiety II ? Polecam film nad tym postem...

Główna ulica już we wtorek wieczorem została wyłączona z ruchu 
- a w środę ok. 17h nieprzebrane tłumy wypełniły główną arterię stolicy NZ


okoliczne dachy budynków


i kafejki.


Całe szczęście byłem w tych okolicach dzień wcześniej (1 day to go)
- oto kino gdzie był oficjalny pokaz premierowy filmu:


a tak wygląda kawiarnia kinowa:


Wszyscy czekali na przemarsz aktorów i Petera Jakcson'a


Również Hobbici ;)


Nagle nad miastem przeleciał nisko oficjalny samolot z ekipą - wiwaty, krzyki tłumu


a tak wygląda samolot z bliska


Przyszedłem dosyć późno - więc o miejscach przy barierce mogłem zapomnieć.
Fani a właściwie fanki koczowały od rana. 


Ok 17.30 zaczął się przemarsz po czerwonym dywanie 
- na początku szli jacyś mało znani ludzie - jak operatorzy szóstej kamery z rodzinami.
Ale i tak nastolatki piszczały ;) jakby przeszedł ochroniarz - też dostałby wiwat ;)






Przeszło również UFO


Dobra okazja dla zaprezentowania fizjonomii typowego Maorysa z tatoo
 - blisko 15 proc. społeczeństwa NZ, ale głównie zajmuje takie stanowiska jak ten ochroniarz



W końcu tłum zaczął się mocno kotłować, a pisk nastolatek stał się nieznośny 
- wtedy uświadomiłem sobie że jak tych aktorów kompletnie nie znam 
- gdyby przeszedł Bradzio Picio albo Czarek Pazura to było by coś 
- a tak kierowałem się reakcjami tłumu - im więcej krzyków, tym więcej zdjęć

Tyłem do nas stoi Bombur (Stephen Hunter)


Ten wesoły gość to Bofur (James Nesbitt)




Ten facet w tle w zabawnej marynarce to Oin (John Callen)






Biega Gollum - ten z lotniska (Andy Serkis)
Prawda, że podobny ;)



W końcu ktoś znajomy - idzie główny Hobbit (ten od pierścienia) z poprzedniej sagi 



Wymieniliśmy się fotkami - z tyłu krzyczeli łowcy autografów



To zdjęcie pokazuje jak trudne miałem warunki pracy reporterskiej



W końcu przeszedł reżyser Peter Jackson - o jedyne sensowne zdjęcie


Nastolatki krzyczały, skakały i płakały ale Peter już nie wrócił