Strony

niedziela, 23 grudnia 2012

Moja Nowa Zelandia


Wyjazd naukowy do Victoria University w Nowej Zelandii jest już oficjalnie zakończony ;)( 

Wróciłem do Kochanej Elizy i synka Erniego ;)) 
z ciepłych i słonecznych dni na dalekich Antypodach do ciemnej i mroźnej Warszawy ;((

Mój blog dokumentujący pobyt w Nowej Zelandii
który w pierwotnych planach miał być rodzinną relacją z pobytu w Kraju Długiej Białej Chmury  stał się miejscem skrupulatnego opisu wszystkiego co najciekawsze w związku
z moimi doświadczeniami z fauną, florą, kulturą i stylem życia Kiwi Kraju.

Chciałbym złożyć szczególne podziękować wszystkim osobom, którzy mnie serdecznie dopingowali w prowadzeniu tego blogu, w tych szczególne podziękowania dla:
Ali, Eli, Elizy, Grzegorza, Rajmunda i Sławomira-Stanisława ;)

oraz wszystkim Internautom, którzy poświęcili chwilę na przejrzenie moich postów.

Przez cały ten czas do 23.12.2012 blog był odwiedzany 1867 razy przez Internautów 
z 10 krajów na świecie:




Statystyki odwiedzin bloga od 24.11.2012 - 23.12.2012
Mam jeszcze w planach małe podsumowanie wszystkich, ciekawych faktów
o Nowej Zelandii w formie Alfabetu nowozelandzkiego ...

a więc zapraszam na blog w niedalekiej przyszłości

Jednak już teraz wszystkich fanów Nowej Zelandii zapraszam do obejrzenia filmu:

sobota, 8 grudnia 2012

Jesteśmy z powrotem w Nowej Zelandii 
- to już sama końcówka pobytu, ale bardzo interesująca z geologicznego punktu widzenia. 

Zapraszam do odwiedzenia Tongariro National Park (środek Wyspy Północnej)

Można tutaj podziwiać na szlaku dwa czynne wulkany tj.:
Mount Ngauruhoe 2,291 m (na lewo)
Mount Ruapehu 2,797 m (na prawo)


oraz Mount Tongariro 1,978 m (na lewo od Ngauruhoe)


Pod koniec listopada na kilka dni przed zaplanowanym wyjazdem do parku
ostatni z powyższych wulkanów - Tongariro 
po raz drugi w tym roku dał znać o swojej sile.

Co zresztą przyczyniło się do bardzo dużych opóźnień w ruchu samolotowym w NZ
i mieliśmy tego dnia ponad 3h opóźnienia w locie z Auckland




Pyły wulkaniczne pokryły pobliską okolicę.


A turyści zostali ewakuowani ze szlaków - z resztą sami uciekali w popłochu.
 film poniżej tego postu.

Tak wyglądała chmura pyłu nad Nową Zelandią podczas pierwszej erupcji w sierpniu br.


Co się dzieje obecnie z Tongariro można sprawdzić przez: webcamerę

Wyruszyłem na szlak wulkaniczny o świcie 
z jednej z licznych schronisk w okolicy 
- od mojego schroniska w promieniu 5 km nie było innych zabudowań


Niestety z powodu erupcji cztery dni wcześniej najbardziej spektakularne przejście 
Tongariro Alpine Crossing zostało wyłączone z ruchu na czas nieokreślony (góra mapy).

Zdecydowałem więc na podejście możliwie blisko do wulkanu Ngauruhoe 
od strony Tama Lakes (dół mapy)


Cała okolica pozbawiona lasów przypominała step pokryty trawą i krzewami.
Nota bene w odróżnieniu od półpustynnego stepu preria jest pokryta wysoką trawą.


Oczywiście Departament of Conservation zadbał o odpowiednie wyznaczenie szlaków.



Poranne spotkanie z Tongariro (lewo) i Ngauruhoe (prawo).
Tongariro jest niepozorny na tle majestatycznego Ngauruhoe 
- wynika to z rodzaju wyrzucanej lawy - im bardziej lepka tym wulkan szybciej "rośnie".

Nota bene mimo że Tongarito i Ngauruhe sąsiadują ze sobą nie jest potwierdzone,
 że są tworzą system naczyń połączonych.


Szlak nie był trudny tylko nużąco długi - od czasu do czasu tylko z małymi atrakcjami.


Mimo że na stepie nie ma rzek - tutaj pojawiały się różne strumyki 
biorące bieg z topniejących śniegów na Ruapehu (w głębi)


Można nawet nieco wypocząć nad wodospadem.


Na Ruapehu jest dosyć rozbudowana infrastruktura narciarska.


Polecam obserwację jak mimo pewnej monotonii wyraźnie zmienia się szata roślinna 
na tym wulkanicznym płaskowyżu.





Coraz więcej znaków działalności wulkanicznej 
- poniżej zastygłe zwały dawnej rzeki lawy.


Po kilku godzinach Dolne Tama Lake osiągnięte.


Na lewo coraz bardziej księżycowy krajobraz Ngauruhe.


Na prawo w głębi ośnieżony najwyższy z wulkanów Ruapehu.


Peter Jackson wykorzystał księżycowe krajobrazy w ostatniej części Władcy Pierścieni 
- wówczas Ngauruhe "zagrało" Górę Przeznaczenia.


Wiele jest miejsc Nowej Zelandii, w kórych kręcono Władcę Pierścieni (a teraz Hobbita), 
ale poniższe zdjęcia wskazują jak mocno wiele krajobrazów zostało odpowiednio 
zmodyfikowane w grafice komputerowej.


I tak idąc w kierunku Góry Przeznaczenia - ale bez pierścienia tylko z obrączką ;) 
dotarłem do Górnego Tama Lake.


Zarówno Dolne jak i Górne Tama Lake to wypełnione wodą dawne kratery.


Na potwierdzenie moich słów zamieszczam zdjęcie obu jezior z lotu ptaka.


Jest coś magicznego w obcowaniu z zastygłymi potokami rozpalonej niegdyś lawy.



Czas na kolejną panoramę z widokiem na płaskowyż.


Wspinam się coraz wyżej - szlak się skończył na początku Górnego Tama Lake 
Następne zdjęcie są więc nieoficjalne, ale cóż się nie robi dla Czytelników bloga ;)

Poniżej obywa Tama Lakes i Ruapehu


Ngauruhe coraz bliżej - niestety oddziela mnie od niego dosyć strome urwisko.



Jednak nie odmówimy sobie wszyscy przyjemności zajrzenia do krateru ;)



Jestem już całkiem wysoko - kompletnie sam.
Jednak nie ma dużych stromizn - wszędzie zalega wulkaniczny żużel i pył 
więc jedyna niedogodność to zapadające się po kostki buty
w miękkie wulkaniczne podłoże - roślinności już generalnie brak.


Śnieg to dobra okazja do uzupełnienia zapasów wody.


 ... i kolejna samsungowa panorama 
- żałuję że nie odnalazłem tej funkcji wcześniej.


Dawne/niedawne dolina rzeki lawy



Ngauruhoe miał 45 erupcji w XX wieku - ostatnia w 1977 r.




Ngauruhoe z bliska - wije silny wiatr i czasami słychać łoskot spadających kamieni.



Rzut oka w przeciwną stronę na Ruapehu.


A na koniec wulkaniczna trójka z Nowej Zelandii:

Tongariro  - Ngauruhoe - Ruapehu


Mt Tongariro Eruption November 2012

piątek, 7 grudnia 2012

Rafa koralowa

Jednak głównym celem krótkiego pobytu na Fidżi 
były nurki i snorki na rafie koralowej.


Aby wybrać się na rafę - trzeba odwiedzić jedną z pobliskich wysepek 
(lub zarezerwować pobyt w jednym z luksusowych kurortów na takiej wysepce).
 
Lokalny transport morski pomiędzy wysepkami jest zorganizowany
 z centralnego portu Denarau na głównej wyspie Fidżi.


Pogoda póki co niepewna - ciężkie niskie chmury, ale trzeba płynąć ...
 nurki i snorki na rafie to wyjątkowa okazja
 
W Europie najbliższa rafa jest w Morzu Czerwonym w Egipcie 
ale tam z powodu głębokości w grę wchodzą praktycznie tylko nurki
(konieczność szkoleń i wypożyczenia sprzętu
zwiększa koszty w porównaniu do pływania z rurką tj. snorki)
 

Główna wyspa Fidżi z perspektywy promu 
- tak prezentowały się "wyspy ludożerców" europejskim żeglarzom.


Powoli wyłania się cel jednodniowej wycieczki - South Cost Island.

 
Wyspa jest mikroskopijna - w 5 min można obejść całą linię brzegową, 
ale w miarę jak było więcej słońca można dostrzec inne wysepki.

Ta przykładowo to Bounty Island - ciekawe czy to właśnie ta nazwa 
została zapożyczona dla reklamowania batoników Bounty.
 

Na jednej z okolicznych wysp - Manuriki 
Robert Zemeckis wyreżyserował film Cast Away z Tomem Hanksem w roli głównej.


Jednak nie przyjechałem tutaj na plażę tylko w konkretnym celu
- rafa koralowa.
 
Na początku przygotowanie teoretyczne:


W końcu stwierdziłem, że skoro będę tutaj prawdopodobnie ostatni raz w życiu 
to więc ruszam na nurki z pełnym sprzętem i szkoleniem.
 
Trochę było emocji - w stylu awaryjne wyjmowanie i wkładanie ustnika głęboko pod wodą,
napełnianie i uwalnianie wody z maski, awaryjne wynurzenie etc ...


ale później wrażenia były wręcz magiczne
 - rekiny, poezja multikolorowych ryb, falujące korale, żółwie ...
 
Fauna i flora żyje w swoim unikanym ekosystemie
- jestem po prostu uzależniony od tych emocji ;)
 
Oczywiście pod wodą nie miałem swojego Samsunga 
więc znalazłem film oddający choć trochę tę niezwykłą atmosferę rafy koralowej 
- ciszy, bąbelek tlenu i pejzażu barw niezwyklych podwodnych stworzeń.



Po nurkacvh - na snorki 
- tego dnia spędziłem ok 5-6 h pod wodą lub na wodzie 
w kontakcie z rafą koralową.