Strony

wtorek, 27 listopada 2012

Queen Charlotte Track - dzień III

Następnego dnia ulubione "full Kiwi breakfast" i espresso


W międzyczasie zauważyłem jak kucharz zerwał kilka cytryn z drzewa obok restauracji.


Może to niedzielny poranek,
a może perspektywa godzinnego podejścia na ostatni 15 km odcinek szlaku, 
a może brak taksówki wodnej do Picton z końca szlaku  
- ostatecznie postanowiłem spędzić przedpołudnie w Lachmara Lodge.
W sumie rzadko ma się okazję popływać kajakiem w tak malowniczym miejscu
- cały sprzęt znalazłem w szopie po lewej stronie.



Po kajakach czas wracać do Picton - wodną taksówką. 


Szlak został już daleko w tle.


Picton to urocza i cicha mieścina o czym świadczy zamknięty posterunek policji.


Jak również mały ruch samochodowy - tak mały, że nie ma tutaj sygnalizacji świetlnej. 
Samochody jeżdżą w rytm cumowania promów. Picton to furtka do Wyspy Południowej.


Bulwary nad zatoką są generalnie puste - choć zadbane i bardzo egzotyczne.


Znalazłem ładny kościół - co ważne - rzymskokatolicki.
W Nowej Zelandii katolicy to zdecydowana mniejszość (14 proc. społeczeństwa). 
Dominują anglikanie i przeróżne kościoły protestanckie z prezbiteriami na czele. 
Natomiast 1/3 społeczeństwa deklaruje całkowity brak wyznania.
Co ciekawe, Maorysi mają swój chrześcijański odłam religijny - Ratana założony na początku XX wieku przez niejakiego Tahupōtiki Wiremu Rātana, 
który miał wizje podobne jak J. Smith u Mormonów.



Kościół był cichutki i pusty, a przy tym otwarty na oścież 
- można było wszędzie chodzić i zaglądać - od ołtarza po konfesjonał. 
A wszędzie biblie, książki z psalmami i różne broszury 
- pełne zaufanie, że nikt nic nie ukradnie ...
(proszę zwrócić uwagę na wiszące pod sufitem prostokątne grzejniki). 



Ogłoszenia parafialne były pisane nie przez proboszcza, ale Radę Parafialną, 
która informuje o codziennych sprawach związanych z funkcjonowaniem świątyni m.in. 
dostosowaniem kościoła do standardów geodezyjnych 
(obecnie budynek jest sklasyfikowany jako niebezpieczny podczas trzęsienia ziemi - poniżej).

W ogóle świeccy w kościele w NZ mają znacznie więcej do powiedzenia niż u nas:
- rozdają komunię i to pod dwoma postaciami (nie tylko hostię, ale i wino -
stoi Pan/Pani i podaje kielich z winem do picia,
a później wyciera starannie brzeg kielicha białą chustką),
- zbierają pieniądze na tacę (tzn. podają tacę, a ona krąży po kościele) 
- niosą procesyjne dary do ołtarza (w tym tacę z pieniędzmi)
i oczywiście czytają wszystkie czytania bez Ewangelii.

A ksiądz przed i po mszy stoi w kruchcie 
i z każdym się wita często zagadując przybyłych wiernych 
- bardzo mi taki model otwartości kościoła odpowiada ...


Prom przypłynął czas wracać do Wellington ...


Opuszczam małe, ciche Picton przytulone do okolicznych stoków.


Droga morska do Wellington zajmuje około 3 h.


Na promie atrakcją były transport owiec i bydła w otwartych ciężarówkach.


  oraz zachód słońca





Za tym przesmykiem jest już Cieśnina Cooka.


Ostatnie skałki Marlborough Sounds ...


i pożegnanie z Wyspą Południową.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz